piątek, 3 stycznia 2014

. Baby Blues - niemy krzyk duszy .

Baby Blues - w kręgach matek używany skrót BB.







Uważam, że to ciężki temat. Wręcz TABU.

Sama będąc w ciąży "coś nie coś" wyczytałam, usłyszałam...."gdzieś....ktoś...." i tyle.
Podobno dotyka nawet (!) 85% kobiet ! 


I teraz moje pytanie i zdziwienie :

- " Jak do cholery tyle kobiet może to przeżywać skoro mam tyle znajomych "matek" w swoim środowisku, tyle kobiet "znanych z telewizji" po porodzie świetnie wygląda i szczerzą się do kamery opowiadając jak to jest cudownie od kiedy ich pociecha jest na tym świecie! "

Stwierdzę ostro - Gówno prawda.
Sztuczny lukier i wata cukrowa te wszystkie opowieści.




Ja osobiście znalazłam się w tych 85%....choć uświadomiłam sobie to po dłuuugim czasie - siłą perswazji nie chciałam dopuścić takiej myśli do siebie. Jednak natury nie oszukasz.

Okropny stan. Okropne myśli w głowie się kotłują. Zmęczenie. Złość. Bezsilność. Niemoc. Irytacja. Strach. itd...
Rzeczywistość stanu "po" przerosła wyobrażenia "przed.

Nie sądziłam, że pierwsze 2 miesiące będą wyglądały tak, że córka moja nie będzie odklejona od piersi.
Nie przypuszczałam, że będę się bała pójść pod prysznic na 3,5 minuty, "bo nagle może się obudzić i będzie płakać" !
Zamknęłam się w sobie na 4 spusty na ten czas.
Ocean łez wylałam, bo czasem oczy na zapałkach się trzymały, a ja nie miałam siły wstać z łóżka i zająć się "jak na prawdziwą matkę" przystało.

Bałam się każdego dnia.
Bałam się każdej nocy.
Nienawidziłam wschodów i zachodów słońca.
Dosłownie bałam się własnego dziecka.

Nie, nie, nie tego, że nie podołam, że źle się zajmuję, bo to mi szło - na dzień dzisiejszy powiem nieskromnie-bardzo dobrze!
Bałam się, bo Ona zabierała mój czas.
Zabierała mi moje codzienne rytuały.
Zabierała mi moje przyzwyczajenia.
Zabrała mi część mnie samej....
No, ale w końcu jesteśmy krew z krwi....dałam siebie za jej istnienie.

Po 2 miesiącach stawało się coraz lepiej. Coraz bardziej rozumiałam "język" mojej córki i co chce mi przekazać.
Nauczyłam się, że po wstaniu z łóżka to nie moje JA jest ważne, tylko najpierw "oporządzić" córkę, a siebie na końcu ;)

Mi nie miał kto pomóc i nawet takowej pomocy nie oczekiwałam - z tym trzeba się zmierzyć sam na sam i poznać od podszewki.

Nie potrafię napisać, żadnej sensownej rady - jak "mądre" poradniki, żeby mąż pomagał, rodzina....ble, ble, ble.
Uważam, że każda z nas musi znaleźć swój złoty środek, a tak naprawdę to CZAS sprawia, że robi się powolutku, powolutku lepiej, prościej, jaśniej...


Zła jestem, że tyle się "gada, pisze" o cukierkowym macierzyństwie, a o takich stanach jakie przeżywałam np. ja - i jestem pewna, że nie tylko ja, jest tak cicho.
Czasem, ktoś odburknie w telewizji jakieś statystyki i porównania objawów i przyczyn i tyle.
Myślę, a nawet jestem tego pewna, że co druga z nas, która została naznaczona BB po prostu się tego wstydzi.
A to żaden wstyd, Odwaga wręcz, że staje się z tym twarzą w twarz i walczy.

Życzę przyszłym mamom, by ominął je ten smutny stan.
I zazdroszczę tym 15%, które miały piękny ten START w macierzyństwie :) ja nie miałam tyle szczęścia.


Pozdrawiam !
I trzymajcie się ciepło !

8 komentarzy:

  1. Kurcze ale fajny post.
    Przez takie durne gadanie gwiazd, że pierwsze dni są tak cudowne, sama radość itp., młode matki w realu czują wyrzuty sumienia, że się do tej roli nie nadają, że są beznadziejne. Po co kłamać?

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie..Ja nie wiem czy to był baby blues,ale czułam dziwne napięcie. Ciągłą gotowość do tego żeby biec do małego kiedy zakwili,to było bardzo męczące. Nic mnie nie cieszyło,właśnie przez ten dziwny ''stres''. Przeszło całe szczęście :) Tak myślę...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt, że poszło w silną dal...;) wiadomo, że czasem nadal puszczają nam nerwy, ale jesteśmy też ludźmi - nie tylko matkami :) ani robotami :)

      Usuń
  3. Nie wiem czy miałam BB... być może tak, być może też się go wyparłam, bo jak to tak? Wszyscy dookoła opowiadają jak to fajnie jest być mamą, jak to pięknie jest w pierwszych dniach.

    Tylko u mnie ta różnica, że miałam moją mamę i jej pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, mama na pewno wiele pomogła, choćby sama jej obecność obok....:)

      Usuń
  4. Przeszłam przez coś podobnego. Przez pierwsze dni w domu kompletnie sobie nie radziłam. W domu bałagan ja ciągle w piżamie torby ze szpitala nie wypakowane a dla dziecka nie miałam sił i wogóle checi się nim zajmować kompletna załamka ale po jakimś czasie przeszło samo od tak. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja do dziś miewam BB....serio....czasami mnie wszystko przytłacza, najczęściej takie momenty zdarzają się coraz rzadziej i trwają coraz krócej, ale bywało ciężko...oj bywało....pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HA ! i ja miewam chwile słabości, ale która nie ?! Proszę mi ją wskazać palcem ;) ! ;)
      To normalne, że padamy z bezsilności do własnych dzieci....ale kurcze lepiej to chyba nie będzie przynajmniej do 18 roku ich życia ;)

      Usuń